POLECAMY: Między nami sąsiadami

Materiały informacyjno-edukacyjne zgromadzone w portalu informacyjnym pt. Między nami sąsiadamiw latach 2013-2015. 

Europejski Funduszuna rzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich i budżet państwa 

POLECAMY: Imigranci/ sąsiedzi / my

MATERIAŁY EDUKACYJNE POŚWIECONE CUDZOZIEMCOM

Internetowa Telewizja Edukacyjna, realizowana w ramach projektu pt. "Moda na wielokulturowość".

Europejski Fundusz na rzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich i budżet państwa.  

 

Strona główna

Ozturk Emiroglu

Öztürk Emiroğlu, Turek, 48 lat

Dyrektor Instytutu Yunusa Emre

Dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego

 

Skąd pochodzisz?

Pochodzę z Turcji. Urodziłem się w Ardahanie, na wsi niedaleko od granicy gruzińskiej.

 

Dlaczego przyjechałeś do Polski?

Mój ojciec, jak wielu Turków w latach 60., wyjechał do pracy w Niemczech. Wielu mężczyzn po ustabilizowaniu swojej sytuacji za granicą ściągało do siebie swoje rodziny. My, ja i czwórka mojego rodzeństwa, marzyliśmy o tym, żeby się przenieść do ojca. Życie w Niemczech dawało znacznie większe możliwości, niż życie na tureckiej prowincji. Niestety, tata ograniczał się do wysyłania od czasu do czasu pieniędzy. Nie chciał, żebyśmy z nim zamieszkali. Byłem na niego wściekły i zdecydowałem, że mimo to wyjadę za granicę, żeby zrobić mu na złość. Poza tym wiejskie dzieci mają ograniczone możliwości rozwoju - w szkole nie uczyli nas języków obcych, a ja bardzo chciałem biegle mówić w jakimś języku. Wyjazd był najprostszą drogą do osiągnięcia tego celu. Z wykształcenia byłem turkologiem, pracowałem na uniwersytecie im. İzzeta Baysala w Bolu (1993-1997). Postanowiłem, że będę kontynuował studia doktoranckie na Zachodzie. Wybrałem turkologię na uniwersytecie w Utrehcie, zdałem egzaminy, zostałem przyjęty. W umowie był punkt mówiący o tym, że jeżeli nie wróciłbym do Turcji po uzyskaniu tytułu doktora, byłbym zmuszony do zapłacenia wysokiej kary finansowej. Potrzebowałem kogoś, kto mógłby za mnie poświadczyć, niestety tata odmówił. Nie pojechałem do Holandii, ale moja ambicja jeszcze wzrosła. Zawziąłem się. Gdy zaproponowano mi pracę lektora na Uniwersytecie Warszawskim nie wahałem się nawet chwili.

 

Wiedziałeś coś o Polsce?

Nic. Tylko „dzień dobry” umiałem powiedzieć. W Ankarze, przed wylotem, zapytałem jak Polacy się witają. Powiedzieli mi, że „dzień dobry” i poleciałem. Polski to bardzo trudny język - mimo, że mieszkam tu już 17 lat do tej pory robię błędy.

Polacy również. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia?

Najbardziej zaskoczyło mnie, że wszędzie są kobiety. Do tej pory nie wiem, dlaczego tak jest. Naród polski jest narodem kobiet. Zgodzisz się ze mną? Patrzę na to z zewnątrz i takie odnoszę wrażenie. Na początku jeszcze nie mogłem się nadziwić, że kobiety tak szybko chodzą. Bardzo szybko, zdumiewało mnie to. Poza tym Polacy są spokojni. W Turcji wszyscy mówią głośno, trąbią klaksonami, jest bałagan. Tutaj tego wszystkiego nie ma, ale też ludzie są znacznie mniej wylewni, chłodni w porównaniu do Turków.

 

Jak wyglądały pierwsze lata Twojego życia w Polsce?

Najważniejsze jest, żeby zostawić po sobie ślad. Zależy mi na pracy naukowej, na publikacjach, wydawaniu książek, bo to jedyne, co po mnie pozostanie. Przez pierwsze lata w Polsce koncentrowałem się więc na pracy. Praca jest dla mnie bardzo ważna, gdybym cały dzień nie pracował, to wieczorem chyba bym umarł. Wykładam na orientalistyce język turecki i literaturę. Bardzo dużo czytałem, pisałem doktorat. Obroniłem się na Uniwersytecie Ankarskim, a rok później mój tytuł został uznany przez Uniwersytet Warszawski. Habilitację pisałem już po polsku. Trudno było mi pisać w języku polskim, zajęło mi to sześć lat. Córka była moją asystentką, pomagała mi ubierać myśli w słowa. Pomagali mi też przyjaciele, poprawiali błędy językowe. Habilitowałem się cztery lata temu. Gdy kończyłem studia magisterskie, to zapisałem w swoim zeszycie dziesięć punktów dotyczących tego co będę robił w życiu. Wykreśliłem już 7, zostały mi tylko trzy. Zostać profesorem, potem posłem a jeszcze póżniej chcę być ministrem kultury. Nie wiem, czy to się uda, ale mam do czego dążyć.

 

Jakie zagadnienia podejmujesz w swoich pracach naukowych?

Będąc jeszcze w Turcji zajmowałem się analizą literatury dziecięcej pod kątem kształtowania tożsamości narodowej. Literatura ma wpajać dzieciom podstawowe wartości, część z nich to uniwersalne zasady, jak uczciwość, dobro, miłość, ale często literatura przekazuje również treści nacjonalistyczne, które stoją w sprzeczności z tymi uniwersalnymi. Analizowałem treść czasopism dla dzieci wydawanych w Turcji w XIX wieku. Później porównywałem analogiczne czasopisma z Polski z tego samego okresu. Głównym przedmiotem moich zainteresowań i prac naukowych były jednak grupy literackie w Turcji od okresu Tanzymatu, czyli XIX-wiecznych reform mających unowocześnić Turcję na wzór krajów europejskich, do dzisiaj. Szczególnie interesuje mnie tradycja i nowoczesność w literaturze, oraz stosunki między literaturą, a polityką. Dodatkowo zajmuję się relacjami między polską a turecką kulturą.

 

Jesteś również dyrektorem Instytutu Yunusa Emre – instytutu kultury tureckiej w Polsce. Na czym polega Wasza działalność?

Instytut Yunusa Emre został założony w Turcji w celu promowania tureckiej historii, kultury, sztuki oraz języka. Oprócz siedziby głównej instytut otwiera Domy Kultury Tureckiej w innych państwach, między innymi w Polsce. Organizujemy konferencje, wystawy, koncerty. Prowadzimy kursy języka, w naszym instytucie został opracowany specjalny program nauczania. Nasi nauczyciele są specjalistami w nauczaniu języka tureckiego jako obcego.

 

Kto przychodzi do Was na zajęcia?

Głównie studenci zajmujący się obszarem Turcji. Liczną grupą są również kobiety, które związały się z mężczyznami pochodzenia tureckiego. Zdarza się również, że przychodzą do nas Polacy, którzy poślubili Turczynki.

 

Rok 2014 jest rokiem szczególnym.

Tak. W tym roku, we współpracy z różnimy polskimi instytucjami, zajmujemy się organizacją obchodów sześćsetnej rocznicy nawiązania polsko-tureckich stosunków dyplomatycznych. Wydaliśmy na ten temat publikacje, planujemy różne uroczystości. W 1414 roku król Węgier proponował Królestwu Polskiemu wspólny atak na Imperium Osmańskie. Władysław Jagiełło wysłał wtedy dwóch posłów do sułtana. Wizyta zakończyła się porozumieniem. Według mnie był to pierwszy raz w historii, kiedy państwo chrześcijańskie nawiązało stosunki dyplomatyczne z państwem muzułmańskim. To bardzo ważny wzór dla całego świata, pokazuje nam jak mogą żyć w przyjaźni państwa muzułmańskie i chrześcijańskie. Oczywiście w historii naszych narodów były również konflikty, chociażby Bitwa pod Wiedniem. Z drugiej jednak strony Turcja nie zaakceptowała rozbiorów Polski. Przez 123 lata powtarzali „Polski poseł jest w drodze. Czekamy, któregoś dnia przybędzie”, z kolei Polska była pierwszym krajem, który uznał powstanie Republiki Tureckiej.

 

Czemu zdecydowałeś się zostać w Polsce?

Dwa razy w życiu przeżyłem trzęsienie ziemi. Pierwszy raz kiedy byłem dzieckiem, drugi raz w 1999 roku. W Turcji było wtedy trzęsienie ziemi o sile 7,6 stopnia w skali Richtera. To było przerażające doświadczenie, zginęły tysiące ludzi, waliły się domy. Wtedy zdecydowałem, że nie wracam na stałe do Turcji. Moja żona i dzieci były zgodne, że lepiej przenieść się do Polski. Wcześniej przez trzy lata mieszkałem w Polsce sam, z rodziną widywałem się tylko w wakacje. Teraz jesteśmy razem. Czujemy się tu bezpiecznie.

 

Czy Polska się zmieniła przez lata, które tu spędziłeś?

Wydaje mi się, że w latach 90. ludzie byli biedniejsi, ale też spokojniejsi. W moim otoczeniu więcej uwagi poświęcano sztuce, muzyce. Mam wrażenie, że teraz ludzie koncentrują się na pieniądzach, są bardziej poddenerwowani, żyją w pośpiechu. Są coraz mniej ufni i tolerancyjni.

 

Odczuwasz ten brak tolerancji na sobie?

Osobiście tego nie doświadczam. Pracuję na Uniwersytecie, na Wydziale Orientalistycznym, w moim otoczeniu nie ma ludzi, którzy mogliby mnie dyskryminować ze względu na pochodzenie. Mam przyjaciół zarówno wśród muzułmanów, jak i wśród chrześcijan. Niestety nie brakuje populistycznych polityków, którzy są gotowi mówić wszystko, żeby zdobyć więcej głosów. Obserwując uważnie dyskurs medialny można zauważyć pewne tendencje. Po atakach na World Trade Center życie muzułmanów w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej znacznie się pogorszyło. Muzułmańscy imigranci są postrzegani jako zagrożenie. W Polsce nie jest to jeszcze odczuwalne, bo muzułmanów jest bardzo mało, sądzę jednak, że gdyby ich ilość wzrosła również tutaj sytuacja mogłaby stać się napięta. Często pisze się o muzułmanach w kontekście terroryzmu, ludziom niewykształconym zacierają się granice między wyznawcami wiary, a terrorystami i stawiają między jednym, a drugim znak równości. To oczywiście jest błąd.